Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bracia rywale.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w łaskach tych stało u państwa dwoje. Jeden Wacek Paczura, i druga panna Konstancja Rewnowska, owo dziewczę z czarnemi pytającemi oczyma, które bracia niegdyś z kwiatkiem w ręku idące, przez szpaler widzieli. Z dziewczęcia wyrosła ona na śliczną pannę, tylko jej te czarne, dawniejsze oczy pozostały pytające, wejrzeniem niepokojącem zdające się zaglądać do duszy. Nie było w okolicy piękniejszej panny nad Rewnowską, to nie tylko starościna utrzymywała, ale wszyscy godzili się na to. Wzrost, postać, rączka, nóżka, kibić, cudowne włosy, wszystko w niej było jakby na wzór dla kunsztmistrza, lecz niczem piękność ta jeszcze, przy niezmiernej dobroci i rozumie. Wychowanie u starościnej odebrała ówczesne, nie wykwintne, ale gdy inne dziewczęta tępo i mało co z niego korzystając, umiały nie wiele, same z siebie nic do niego dosnuć nie mogąc, ona więcej pono nauczyła się, niż ci umieli, co ją nauczali. Bardzo skromna i cicha, gdy się odezwała, było czego posłuchać, a już same oczy mówiły tyle! Pracowita, spędzała dni nad robotą jakąś, gdy czas pozwalał nad książką pobożną, albo nawet świecką jaką — bo czytać lubiła wiele. Starościna nie mogła się nacieszyć tą wychowanką, i dla tego może, iż się do niej mocno przywiązała, zapowiedziała wcześnie, że nie łatwo ją wyda za mąż, aż się znajdzie taki, co w jej przekonaniu będzie Koci godnym.
Rewnowska była sierotą zupełną i bez grosza, familii jej nie znano, metryka tylko świadczyła że szlacheckiego rodu była dziecięciem. Dziwnym sposobem przyszła do niej starościna, bo w podróży będąc do Warszawy, w gospodzie gdy dwór na noc stanął, ludzie jej oznajmili, że kobieta jakaś z dzieckiem jadąca, nagle zachorowała i już dzień trzeci coraz miała się gorzej, a zdawała dogorywać. Starościna, jak to była pani niezmiernie litościwego serca, choć ją od tego odwieść chciano, lękając się, aby choroba zaraźliwą nie była — poszła sama do chorej. Znalazła ją w małej izdebce na sianie leżącą, prawie bez-