Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bracia rywale.djvu/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Co każe starosta...
— Figla spłatamy Wackowi. Asindziej wiesz, że panna Konstancja za niego nie szła, boś się ty w niej kochał... Supponuję tedy, że teraz, gdyś ty sobie dubeltową znalazł, ona już wyjdzie za Wacka, i poczciwy Wacek będzie szczęśliwy... Proś-że go ty na wesele nie mówiąc na co i dla czego... podwoi niespodzianka radość!
Figiel pana starosty nadchodzącej pani zdał się niedobrym, ona i dla swej Kostusi i dla Wacka chciałaby była jak najprędszego rozwiązania, starosta się uparł... Była tedy lukta długa, a że stary pan przy swych fantazjach stał i Wickowi za to rok dzierżawy chciał darować — trzeba było słuchać... Miał to w charakterze swym starosta, że i w procesach i w innych życia przygodach, figle i niespodzianki lubił. Nie oszczędzał ich i żonie — choć czasem więcej strachu, niż przyjemności przynosiły. Uparty był stary.... Cieszyło go to zawczasu... Zaraz chciał nawet słać do proboszcza, aby z sekretu nie wydawał, i zabiegał tak, że się po jego woli stać musiało.
Wicka odarzonego nazajutrz odprawił do domu.
Gdy z Muchomorów powrócił Wacek, dowiedział się o bytności brata, i przyszedł dopytywać, co go sprowadziło.
Starosta minę zrobił smutną.
— Żal mi go nieboraka, — rzekł, — niech to będzie między nami, ale tego roku noga mu się pośliznęła, i na dzierżawie stracił tak, że przyjechał się od tenuty wypraszać... co było robić? — musiałem mu defalkować...
— Ale czyż może być! — zawołał Wacek, — urodzaje były śliczne...
— Zachciałeś — grad powytłukał... Dużo w kopach porosło. On co zawsze bywało na samej pszenicy tyle zarabiał, i kopy nie miał suchej. Bydło mu na języki się pochorowało, owce zamotyliczone... Formalna klęska.