Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bracia rywale.djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szła. Nim sędzina dalsze mogła rozpocząć badanie schyliła się do nóg jej i z uczuciem błagalnem szepnęła:
— Matusiu moja! — gdyż tak mi się nazywać pozwalasz, — matusiu, ja proszę, ja modlę, — pozwólcie, bym do niego nie wyszła...
— Do kaszelanica!! — zawołała z rozpaczą sędzina.
— Matusiu kochana — jest dla mnie wstrętliwy — to lalka nie mężczyzna... Dla czego mam się męczyć? Niech wie, że ja go nie chcę, jeśli ma jakie zamiary... i niech sobie z Bogiem jedzie...
Sędzina chciała jej prosić — ale Konstancja poczęła ściskać, całować, łasić się jej, ulitowała się więc — i jak zawsze była łatwą i dobrą, przystała na to, żeby powiedzieć, iż chora...
Ledwie z tem wyszła, gdy w sieni spotkała strukczaszynę, śpieszącą na konferencje o stroju: — Wystaw sobie — wyjść za nic nie chce, za nic! — zawołała, łamiąc ręce...
Obie natychmiast powróciły nalegać, ale — Kostusia była niewzruszona, odmówiła wręcz strukczaszynie.
— Już to ja do panny Konstancji szczęściem się pochwalić nie mogę, — westchnęła urażona staruszka. Cóż tedy? Jak sobie kto pościele... Wyszła stara gniewna, mówiąc w duchu: — Przewrócona głowa! Głupie dziewczę... Na to niema ratunku...
Kasztelanic, który sądził, że drugą tą bytnością wywoła wrażenie niezmierne, i będzie miał zręczność zabawiania się z piękną panną, o dalszych następstwach nie myśląc, — z razu oczekiwał apparycji, pochlebiał sobie, że fioki na jego intencję pannę zabawiły tak długo — wreszcie, gdy mu oznajmiono, że chora, a strukczaszyna minę pewną zrobiła, mocno to uczuł. Dosiedział jednak, i znalazł zręczność rozmówienia się na osobności z protektorką.
— To są kaprysy, — szepnęła mu stara, — fonfry! panna widać kim innym zajęta, a sędziowstwo dają jej