Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża opieka.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Leliwa potrząsł głową... Stali u drzwi gabinetu, z którego Ryx wychodził; wpuszczono Janka. Król wyciągnął doń rękę.
— Niewypowiedzianie mnie boli, coś niewinnie przecierpiał — rzekł. — Niewinniśmy! byliśmy w fatalnym błędzie. Wobec całego dworu uroczystem słowem mem oczyszczę cię; proś, o co chcesz, czuję ci się dłużnym.
— N. panie — odezwał się Janek — o nic nie proszę tylko o uwolnienie, a WKMość raczysz też w oczach tych, o których dobre mniemanie mi idzie więcej niż o życie, oczyścić mnie z ohydnej plamy...
— Tak, przyjeżdżała tu p. pisarzowa prosić za waćpanem, dziś jeszcze ja pojadę do niej, powiem jej. Ze służby nie potrzebujesz się uwalniać, ja ci ręczę, że tego nie będziesz żałował.
Leliwa się skłonił.
— Wdzięczen jestem za łaskę WKMości — rzekł — lecz postanowienie moje niezmienne. Miałem czas przez tych kilka dni zastanowić się nad sobą; nie jestem stworzony do dworu...
— Czuć jeszcze w wyrazach tych gorycz, jaką cię napoił ten wypadek, ale nigdy jawniej, dowodniej niewinność nie wyszła w tryumfie...
Leliwa zmilczał; pukano do drzwi, skłonił się i wyszedł. W korytarzach otoczyli go towarzysze, znajomi, winszując mu i ubolewając i ciesząc się. Podziękował sucho... wszyscy zrozumieli, iż krzywdy nie przebaczył, że tkwiło w nim jej uczucie jeszcze tak żywe, tak gorące, iż się lękał ust otworzyć, aby się z niem zbyt wyraźnie nie objawić...
Z postawy Leliwy wyczytał to król także i zabolał nad tem; nie stracił godziny, spełniając, co przyrzekł. Kazał mu być na pokojach, i zgromadziwszy cały dwór, w wyrazach najżyczliwszych oddał sprawiedliwość pokrzywdzonemu. Kareta stała gotowa, Leliwie kazano towarzyszyć jej konno do pani pisarzowej.
Tu o niczem nie wiedziano jeszcze, dom cały był w strapieniu wielkiem, bo Ewunia coraz gorzej się