Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom III.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

do siebie i pokochać się nie mają, odkryć w sobie nowych przymiotów?
— A! bo przymioty należą do ekspozycji dramatu i wyprowadzają się pierwsze na scenę, w drugim akcie ekshibicja słabej strony.
— Tak, może być chwila rozczarowania, ale po niej wiąże się na nowo węzeł przywiązania, szacunku, zlewają się w jedną dwie istoty.
Pani Bulska się uśmiechnęła.
— Tak! — rzekła — tak! znają się, cenią i ziewają!
— Małżeństwo więc jest niepodobieństwem? — ozwał się pan Aleksander.
— Nie, — ale tylko onus pro peccatis! — bryznęła łaciną pani Bulska.
— A! po łacinie! — rozśmiał się chorążyc.
— Czemuż nie? uczyłam się i tego! — odpowiedziała kobieta — drażniło mnie to, że nie mogłam zakazanego Lukrecjusza czytać w oryginale, i przeczytałam go.
— Cóżeś w nim znalazła?
— Chłód! nie poezją.
I w tejże chwili zwróciła rozmowę na tor inny.
— Wyobrażam sobie — rzekła — jaki tu przestrach budzić musi moje przybycie, nieprawdaż? ksiądz Ginwiłł ma mnie za córkę Beliala, co najmniej, Hończarewski zowie podobno antychrystką... wszyscy patrzą tak zdziwionemi oczyma... Ale co to, proszę, dziwactwo ludzkie — dorzuciła z jakąś tęsknotą — ja, po mojem życiu tak burz pełnem, tak wrzawliwem, przywiązuję się, zakochałam w Borowej, w tej ciszy i jednostajności waszej, coś mnie tu niepohamowanie ciągnęło, nie zwykłam sobie odmawiać.
— Nowość! — rzekł wzdychając pan Aleksander.
— A dziś, to może potrzeba spoczynku i wypłakania się wśród poczciwych serc, które łzy rozumieją — szepnęła pani Bulska — smutek musi się ukrywać z sobą i w sobie zamykać.
Mówiła o swym smutku, ale oczy wesołe przebie-