Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Adama Polanowskiego notatki.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dziny należących, miłości nie miała u nikogo, ani się też ją pozyskać starała.
Zrażała dumą, mało powiedzieć królewską — bo się za bóstwo jakieś miała, a czci dla siebie wymagała nadzwyczajnej. Rzadko ją widzieć było można z wypogodzonem obliczem, rzadziej jeszcze od niej dobre słowo posłyszeć. Jak się czasem z mężem obchodziła, któremu wszystko była winna, choć się jej zdawało, że on jej wszystko zawdzięczał o tem tylko my domownicy wiedzieliśmy.
Hetman to wszystko z niewymowną łagodnością i słodyczą znosił.
My, obcy nie obdarzeni taką świętą cierpliwością jak on i nie wdrożeni do ulegania, nieraz patrząc i słuchając zaciskaliśmy pięście mrucząc — Aj dałbym ja ci dał!
Od Szaniawskiego tedy wiedziałem jak Hetmanowa, nie zważając na to co mąż mówił i zamierzał niesłychanie była czynną z jednej strony, z drugiej Pacowa i królowa — i co na nie wszystkie wygadywano, szczególnie na piękną Hetmanowę, której faworom dla wojewody ruskiego przypisywano że on za Sobieskim głos podniósł.
Oprócz niego Aleksander Lubomirski i książe Michał Radziwiłł i wielu innych elekcją Sobieskiego gorąco popierali pomiędzy senatorami, bo u szlachty i tak miał mir wielki, jako dzielny żołnierz i dowódzca.
Pani Hetmanowa zaś obietnice przyszłych łask w rozdawnictwie wakansów nie szczędziła i oprócz tego samej rzeczypospolitej chciała od męża więcej pono przyrzekać, niż to na co fortuna jego starczyć mogła.