Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Adama Polanowskiego notatki.djvu/341

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się więc wojna, którą królowa opłacać musiała, a Elekcją do roku następnego odłożono.
Tymczasem tak się wszyscy rozpierzchli, tak dziwnie powiązali, że nawet człowiek co, jak ja, wszystkich znał, nie mógł się zorjentować z kim kto i przeciw komu trzymał. Istny chaos.
Szlachta przeciwko Senatorom gardłowała, jak to u nas zdawna bywało we zwyczaju, Litwa się z Koroną waśniła, rakuzka partja z francuzką darła. Przewidzieć było niepodobna na czem się ten zamęt skończy, bo i królowa przechylała się na różne strony.
Rachowała ona w początkach na Hetmana Jabłonowskiego, ale ten zmiarkowawszy że przyjaźń z nią na sławie mu szkodzi i w ohydę podaję, zdezerterował i przeszedł do partyzantów Cesarskich... Radziejowski, Załuski, Służkowie, Leszczyński, Potoccy, dla pamięci nieboszczyka rodzinę jego podtrzymywali. Ale ona sobie sama tak wiele szkodziła, że jéj nikt w świecie uratować nie mógł.
Ani Jakub, tem mniéj królowa serc sobie pozyskać nie zdołali, jeżeli co zrobili to pieniędzmi.
Jakubowi Cesarz szwagier przyrzekał niby to pomoc i protekcję, ale nie szczerze. Dynastji Sobieskich na tronie sobie nie życzył. Aleksandra żywa dusza oprócz matki nie popierała, mało go kto znał, i chociaż nad Jakuba więcéj miał zalet — nie ufano mu dla królowéj, która go prowadziła.
Rada w radę — ks. Polignac jeszcze był w wielkiem zachowaniu, królowa mu ufała, choć ją zdradzał — z jego tedy naprawy nastąpiła zgoda z Jakubem i on wraz z Aleksandrem pojechali do Paryża łaski króla Francuzkiego się dopraszać.