Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Adama Polanowskiego notatki.djvu/267

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Królewicz Jakub, który się szczęśliwie i z pogromu wydobył, bez żadnego szwanku i tu, choć do niego strzelano okrutnie z Ostrzygonia — wyszedł cało.
Już tedy po odwrocie tak szczęśliwym, iż król sobie to zwycięztwo wyżéj cenił niż pod Wiedniem odniesione, po tylu stratach, po tak srogiem wojska zdziesiątkowaniu — śmiało mogliśmy niemców porzucić.
Ale — jak to zaraz przepowiedział Hetman Jabłonowski — który naturę królewską znał dobrze — zachciało się mu Ostrzygonia dobywać, choć Wezyr z Budy kilku tysiącami załogę jego wzmocnił. Nie zrażało to że coraz ostrzejsza pora, wielkie znużenie i jadło nie zdrowe, chorób przymnażały. U nas nawet kilku z czeladzi nie wytrzymało, Kełmuczek i Dąbrowski, paź króla którego on lubił — na wozach niemal poumierali. Chorych było bez liku, pogrzeby codzień, towarzyszów, pachołków, czeladzi — padała liczba u nas liczba daleko większa niż u niemców, którzy na pozór wątlejsi byli.
Po zwycięztwie szemrać poczęto, a nieszczęśliwe wakanse po zabitych i upomarłych, wielu dysgustów przyczyna, król wrzekomo tak czynił jakby niewidział i niesłyszał — choć o wszystkiem był uwiadomiony. Referendarz koronny, króry po zabitym Denhoffie Województwa Pomorskiego się dopominał miał się odezwać publicznie na głos w majdanie.
Ja wezmę moją chorągiew i pójdę do domu, — bo ten most przez Dunaj budują nie dla czego innego, tylko żeby nas poprowadzić pod Budę i tam pogubić wszystkich. — Marszałek litewski Radziwiłł napierał się Regimentu po Wojewodzie — a nieotrzymawszy go też malkontentem został.