Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/523

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ty... Matce się oparła stanowczo i powiedziała: albo za Pełkę pójdę, lub za nikogo...
Mnie, starego przyjaciela domu, com im tak dobrze życzył, za to, że tych gachów przywiozłem (ale nie z własnej myśli — Bóg widzi), kazała precz — precz, co najrychlej wyprawić. Nie dali mi nawet na drogę... Cyrulska się skryła... Ledwie u Żaby wyprosiłem furmankę chłopską i obroku trochę, a dla siebie bigosu faseczkę... Musiałem w piątek się nim żywić, a teraz pokutuję z suchotami... — Ale — no — już mnie teraz żadna baba nie wyciągnie — to darmo. Panu Bogu służyć będę do końca dni moich...
Gabryk niezmiernie był zaciekawiony opowiadaniem, począł więc go badać i dopytywać o szczegóły...
— Życie wcale nie było w niebezpieczeństwie, tylko przestrachu doznała wielkiego, kula bardzo grzecznie poszła... nie tknąwszy nawet delikatnych jejmościnych kosteczek... Zaraz trzeciego dnia cyrulik zapewnił, iż się to rychło zgoi. Pokładli plastry... kazali się zachować spokojnie i rana się goiła tak szybko, że drugiego tygodnia wstała.
Ale — jak mi Bóg miły, tak zmienionej kobiety nie widziałem. Fraszka to, że pobladła nieco i trochę schudła, to jej nawet na korzyść wyszło, ale humor, fantazja... wszystko w niej inne. Spokojna, łagodna, smutna — pokorna prawie... snadź jej tego tylko trzeba było, żeby ją kto postrzelił.
Matka, co dawniej umiała i wiedziała, jak sobie z nią rady dać, teraz zupełnie z tropu została zbita. Chciała zaraz zabawiać... A no! ani słychu o tem! Firlej przybył, myślała, że ją skusi nim — nie pozwoliła mu przyjść nawet, przeprosić kazała i nie dopuściła do siebie. Pierścionków nie przyjęła... z grochowinami pojechał...
Wszystkoby to Cyrulska zniosła jeszcze i zgryzła, tylko tego nie mogła, że na Pełkę sło-