Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/500

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Szło już potem życie swym trybem. Nie przeszkadzała córce pani Cyrulska w rozmowach jej z Pełką, choć pode drzwiami bywała, niewiele zważała na rotmistrza... i zdawała się obojętną. Kilka dni tak upłynęło, gdy jednego wieczora... Żaba wbiegł, oznajmując gości...
Kto, co, jak? jeszcze nie wiedział, tego tylko był pewien, że ich było kilku, i że się w gospodzie myli z pyłu i przebierali... Nikogo z nich nie poznano... Matka spostrzegła, iż Jadwidze wiadomość ta prawdziwą sprawiła przyjemność, pobiegła co najprędzej do swej gotowalni, zawołała Strzemeszankę i poczęła się opinać, smarować, wyświeżać, przeglądając się w zwierciadłach. Ożywiła się, rozweseliła, wstąpiło w nią młode życie, nuciła z radości...
Nim nadjechali zapowiedziani ichmościowie, była już w sali, i tak się usadowiła, jakby o niczem nie wiedziała i na nikogo nie oczekiwała.
Po dobrej pół godzinie nadciągnął orszak zapowiedziany: przodem łowczy Godziemba na wozie, bo już sobie z koniem rady dać nie mógł; za nim Firlej z węgierska cudacko przystrojony, piękny chłop i dziarska postać, kołpak wysoki z kitą białą; potem Kozika poważniejszy, szerokich ramion, olbrzym niemal, ogorzały, czerwony, w delji, guzy nasadzane turkusami, ręka w bok, koniem zamiatał pod sobą jak piórkiem; wreszcie dla trójki jeszcze dobrany przez Godziembę Litwin Pokubiata, mały człowieczek, z twarzy ładny, zręczny, zwinny, śmiejący się, który wzrostu sobie dodawał ogromnym kołpakiem i suknią krótko obciętą. Koło niego też było suto i kapiąco od złota...
Pełka nie nadążył prędzej, aż się to wszystko już do sali wtoczyło, a łowczy ich prezentował obu jejmościom, bo i matka się stawiła na czas...
Patrzał tedy chmurno na ten najazd od progu Medard, jednego tylko poznawszy łowczego, a nie pojmując, poco on ich tu tylu naprowadził.