Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/463

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Hamuj się, Pełko! — rzekł spokojnie Rożański — com uczynił, za to przed Bogiem, ludźmi i tobą odpowiadam. Gwałt popełniłem, nie przeczę, dla dobra twojego, dla przyjaźni mej. A katby mi kazał dla innego się męczyć, krwawić i głowę rozbijać. Ja cię znam, jesteś poczciw, tak słaby jesteś... baba utrapieniec, co z tylu już krew i życie wyssała.
— Hej! ty się to hamuj ze słowami, bo to tu nie przelewki, ani wyrazu więcej na panią pisarzową — zagrzmiał Pełka. — O moją i tego człowieka krzywdę upomnę się, bo i to płazem przejść nie może, a teraz... bywajcie mi zdrowi...
Rożański, widząc go ruszającego z miejsca, choć czuł, że w pasji jest, rzucił mu się na szyję.
— Medardzie miły, bracie drogi, — krzyknął w uniesieniu — bij mię i zabij, na zgubę cię nie puszczę...
Chwilę zdawało się, że się za ramiona pochwycą, lecz Pełkę zmogło to uczucie gorące, z jakiem Rożański go objął... prawie płacząc... Wyrwał mu się z uścisku i stanął jak wryty.
— Pełko miły, przyjacielu! przypomnij sobie, żeś dziś przysięgał, żeś słowo dał, że uczciwym ludziom uczciwością swą ręczyłeś za siebie i za nas! Na rany Pańskie... odpraw tego człowieka! nie gub się! Co pomyśli ta kobieta, co ten starzec! Co spadnie na moją głowę, co na waszą duszę! Godziż się z kobiety takiej żart stroić! dlatego, aby się w jakieś tam oczy popatrzyć!
Pełka słuchał go i widocznie miękł, sam się doń przybliżył i począł go niemal, łkając, ściskać...
— Bóg ci zapłać! uratowałeś mnie... Masz słuszność! nie godzi się... nie godzi...
Żaba ręce załamał... Różański, korzystając z usposobienia przyjaciela, postąpił ku niemu.
— Panie Żabo, — rzekł — za krzywdę swą chcesz pomsty, dam ci ją — stanę ci do wybi-