Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/458

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ło coś nowego, co głośno się nie powiadało... Zawołał go z sobą do izby Rożański.
— A co tam? — spytał.
— Pan się gniewać będziesz niechybnie — szepnął stary. — Dworzanin zbiegł...
— Gdzie? jak?
— Ano, związanego rzucili do ciupy, nikomu nie przyszło na myśl kołkiem ją podeprzeć, kiedy leżał jak kloc... O zmroku poszedł włodarz zobaczyć, czy się od knebla nie udusi, a tego już nie było... Sznury porozgryzał, czy.. Bóg go wie, z ciupy się wysmyknął, konia swego dopadł i ani wiadomo, jak uszedł...
Wpadł Rożański w ogromny gniew na włodarza, na ludzi; ale po czasie i daremnie. Badanie na miejscu dowodziło, iż sznury potargał w istocie, a ze drzwiami nie miał kłopotu. Ciupa na ustroniu, krzakami obrosła, niczyich oczu nie ściągała; koń osobno stał w gościnnej stajni... Chcieli pogoń posyłać, lecz wprędce się spostrzegli, iż byłaby daremna.
U wieczerzy wypito zdrowie narzeczonych ochoczo... i wszyscy się spać rozeszli...
Mieszkanie Pełki było dotąd w samym dworze — okna wychodziły na ogród. Gabryk sypiał w przedpokoju... Po północy już każdy w swoją stronę się udał i Pełka, choć spać nie myślał, bo miał wiele z sobą do pomówienia, legł, czując się zmęczonym mocno.
Noc była księżycowa, prześliczna, a w drzewach słowiki na wyścigi się popisywały... Otworzył więc okno i tak w dumach o losie swym odpoczywał...
Już we dworze się wszystko uspokoiło i cisza panowała wielka, gdy w oknie postrzegł Pełka zdziwiony, jakby cień mary, która mignęła, stanęła i pochyliła się ku izbie.
Pierwszą jego myślą było, iż z niego żarty stroją... gdy cień ów sykać zaczął...
Najmężniejsi rycerze owych czasów na nocne zjawiska byli dość wrażliwi. Chodziły jeszcze