Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/437

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ocalenie swe dziękować, Pełka się przybrał paradnie. Miał na sobie żupanik z tkaniny perskiej, w której się wszystkie kolory tęczy i złoto, i srebro, i purpura mieszały na drobną mozaikę przedziwnej piękności. Na wierzch żupana pas wschodni na tle białem, wyrabiany złotem, i kontusz czarny z aksamitu, ze sznurami złotemi.
W takim stroju, gdy wyszedł do kościoła lekką delję podbitą tumakami, z węgierska skrojoną, na ramiona wziąwszy dla chłodu, którego mu się lekarz wystrzegać kazał, zbiegali się ludzie patrzeć nań.
Takim go pierwszy raz w kościółku zobaczyła Elżusia Kmicicówna, która z wojskim wprost przybyła na nabożeństwo. Elżusia też ubrana była bardzo smakownie, bez tych fryzur, jakich naówczas używano, bez francuskiego wciętego gorseta, obyczajem domowych w jubce aksamitnej z sobolem i sukni czarnej atłasowej, bo kolor ten bardzo lubiła. Była blondynka urodziwa, silna, postawy dziwnie pięknej, oczu łagodnych, niebieskich, włosa złocistego, biała jak alabaster, słowem, królewna.
Choćby sto panien było, nie mogła Elżusia oczu na siebie nie zwrócić — i pan Medard zaraz ją też spostrzegł w kościele, a równo pewnie zastanowił go ojciec siwy, rumiany i dziwnie piękny, choć stary człowiek... Ten po staroświecku się nosił, zawsze od śmierci żony czarno.
Gdy po nabożeństwie z kościoła się wysypali goście, idąc pieszo ku dworowi, bo dzień był słoneczny i choć chłodny ale piękny, zaraz, wziąwszy pod rękę Pełkę, poprowadził go Rożański poznajomić z gośćmi swymi, nie poczynając jednak od wojskiego.
Gdy kolej na nich przyszła, a szedł wojski sam, córkę prowadząc, rzekł gospodarz:
— Szanownemu wojskiemu i pannie Elżbiecie przyprowadzam najlepszego przyjaciela mego, o którym częstokroć im wspominałem, tak jak jemu mówiłem o wojskim i pięknej córce je-