Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/395

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Oto tak, to lubię mojego rycerza! — odezwała się... — Ile to lat kochasz się już we mnie, a zawsze jak pierwszych dni umiesz waszmość kochać młodo i gorąco!
— Ale sam jeden kocham! — zawołał Pełka — bo mi pani ledwie miłosierdziem płacisz...
Jadwiga pokręciła główką misternie.
— Wiesz waszmość co? — szepnęła — gdybym ja choć troszeczkę okazała wam coś więcej, toby tu jego miłość zagasła!
— Nie znasz mnie pani pisarzowa dobrodziejka, — krzyknął Pełka, w piersi się uderzając — w jej mocy było uczynić ze mnie, cobyś zapragnęła... Urósłbym w olbrzyma...
Znowu popatrzała nań zalotnica, upajając go do reszty...
— Ale nacóż się to zdało? — zawołała — naco się to zdało? mam męża! jestem zaprzysiężoną jego niewolnicą... cóż waszmości po miłości mojej?...
Pełce zachmurzyła się twarz... oczy spuścił...
— Mnie się zdaje, — rzekł stłumionym głosem — że gdyby nawet pana pisarza na świecie nie było, a nas tylko wolnych dwoje, jeszczebym do szczęścia dostąpić nie mógł. Taka już dola moja... Byłby wybrany kto inny...
Pisarzowa przeglądała się w zwierciadle, gdy to mówił i, jakby sama do siebie, odezwała się:
— Fryzura mi się całkiem popsuła! — Potem zwróciła się do niego...
— Powiem wam szczerze, — odezwała się — ot może masz słuszność... bo gdybyś się waszmość ze mną ożenił, jużbyś mnie tak nie kochał... Możebym ja się znudziła z wami, bo ja się wszystkiem nudzę, a możebyś waszmość zbrzydził mnie, gdybym mu ciągle była na oczach. Ot, i szkodaby było tej rycerskiej miłości waszej, której drugiego w całej Rzeczypospolitej niema przykładu...
Wszyscy to mówią — dodała z uśmiechem... — mnie i was pokazują palcami...