Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/363

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pełka się rozśmiał smutnie.
— I ma słuszność, — rzekł — gdyby skinęła tylko, że pragnie być od tej przemocy wolną... jutrobym ją oswobodził tak, jakem ją z tego zamku wyrwał i od męża uwolnił — ale matka ma swe prawa... a ja gwałtu mojej pani zadawać nie chcę... Dała słowo Pacowi — wola jej, niech Paca próbuje — ja poczekam...
— Waszmość jeszcze myślisz czekać, aż trzeci mąż z drogi się usunie? Ależ Pac od ciebie młodszy?
— Niewiadomo kto z brzegu, — odparł Pełka — wolę czekać, niż gwałt mieć na sumieniu. A coby mi było za szczęście, gdybym ją wziął mimo jej woli?
Godziemba ręką machnął.
— Nigdyś jej waszmość nie kochał? — rzekł — niema i mówić o czem...
Jakoż nie mówili dnia tego, a następnego Pełka oświadczył „discursive“, że mu wiejskie życie obrzydło i że do rycerskiego rzemiosła powrócić myśli.
— Na wojnę się z Turkami zaniosło... pójdę się bić, czas prędzej przechodzi na wojnie...
A Gabryk otrzymał rozkaz wozy i konie mieć w pogotowiu.

Trzy lata upływało od czasu, gdy nasz Pełka wyruszył zaciągnąć się do wojska... W ciągu nich nie spoczął na chwilę, życie obozowe stało się lekarstwem na smutki i zawody, na tęsknoty niemęskie. Gdy go opanowywały wspomnienia przykre i serce gryźć zaczęły, porywał misiurkę, szablę, konia i wypraszał się na czaty, na wycieczkę, tam gdzie trzeba było czuwać, bić się i zamęczać. Dziwnym sposobem to, coby zabić mogło innego, jego trzymało krzepkim i zdrowym, silnym i młodym.
W ciągu tych lat horyzont jasny w czasie elekcyj wybrańca szlachty zachmurzył się, zawyły burze i dotknęły plagi. Rzucić na tron mo-