Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/354

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sić muszę... lecz pozwól mi spytać — com ja wam zawinił?
Zarumieniła się jejmość, którą gniew poruszył widocznie...
— Cóżeś waszmość miał i mógł zawinić? — zawołała gwałtownie — chyba, że się nam plączesz niepotrzebnie, gonisz, ścigasz... i prześladujesz... Ani waćpana pomocy, ani rycerskiej opieki, ani nic jego nie potrzebujemy. Daj nam święty pokój!...
— Dziesięć lat mnie nie było! — wzdychając, rzekł Pełka.
— I sądziłem, że przez tyle czasu przyjdziesz waszmość do rozumu! — zawołała podczaszyna, unosząc się coraz bardziej. — Powróciłeś takim, jakim pojechałeś.
— I to moja wina? — zapytał Pełka.
— A zapewne! — mówiła kobieta — ani ja, ani córka moja nie chcemy was...
Pełka spojrzał na Jadwigę, która mu nieśmiałym, czułym odpowiedziała wzrokiem, ale nie odezwała się ani słowa...
— Nie chcemy was... — powtarzała podczaszyna — ani waszej miłości, ani darów, ani bogactw, ani... nic... a nic!
— Wierzę, — rzekł Pełka, — iż jako matka, wiesz pani najlepiej, co się w sercu jej córki dzieje — wszakże dopóki z własnych jej ust tego nie usłyszę, nie uwierzę, by dla mnie miała być tak okrutną.
Jadwiga przemogła bojaźń sprzeciwienia się matce, postąpiła krok, podała rączkę Pełce i zawołała żywo, aby sobie nie dać przerwać mowy:
— Ja wam jestem wdzięczna, bardzo wdzięczna... ja nie wyrzekam się waszej opieki i przyjaźni...
Podczaszyna rzuciła się między córkę a Pełkę, nie dając dokończyć, i ukazała drzwi.
— To mój dom... — zawołała — jam tu pani. Uwolnij mnie waćpan od rozmowy... Nie chcę znać człowieka, w którego życiu jest dziesięć lat