Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/345

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

napaści księcia... pojechałabym na wieś do siebie... w Warszawie bezpieczniej może!
— Więc do Warszawy! do Warszawy! — wykrzyknął Pełka, całując jej rączki... — Będziemy strażą waszą aż do stolicy... w stolicy i póki tylko rozkażecie... a ja — choćby życie całe!
Jadwisia się uśmiechnęła z nieukrywaną radością.
— Ale książę! — zawołała — mój mąż! ten nieznośny tyran!
— Pójdę do króla! pojadę do cesarza, będziemy się od nich bronili w sądach... nic nam nie uczyni... Bądź pani spokojna...
Nazajutrz więc siadła piękna Jadwiga z przyjętą dla niej sługą do kolebki aksamitem wybitej; dwóch czeladzi naprędce w barwę jej przybranych, uczepiło się na stopniach, Gabryk i Pełka strojnie jechali, straż utrzymując, i tak ruszono do Warszawy...




Nim księżna dojechała do stolicy, już wieść o wypadkach na pograniczu, o napadzie oddziału jakichś opryszków polskich (jak ich zwano) na zamek w Śląsku, o dobywaniu jego i spaleniu dobiegła do zamku i rozeszła się między ludźmi.
Książę, nie tracąc chwili, wymógł posłańca od cesarza ze skargą za naruszenie granicy, gwałt i porwanie księżny Prońskiej. Był to moment właśnie, w którym ksiądz Olszowski wybierał się w poselstwie do Wiednia po arcyksiężniczkę Eleonorę. Przyrzeczono wymiar sprawiedliwości... Sama historja najdziwniej i najsprzeczniej była opowiadana, z rozmaitemi upiększeniami w smaku czasu, to jest z dodatkami okrucieństw i dzikości. Książę starał się ze swej strony przedstawić ten cały wypadek tak, aby się wydawać niewinną ofiarą ludzi chciwych jego mienia, i mściwych i dzikich. Oburzano się przeciwko sprawcom, w których liczbie najpierwszy wymieniony był Pełka. Z tego powodu