Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/343

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się, że nikt nie wiedział, a za nią odpowiadać nie mógł, bo stawał napadnięty we własnej obronie...
Jeszcze gorzały i dymiły zgliszcza zamkowe, gdy książę Proński ze wszystkimi ludźmi i mieniem pozostałem... wyjeżdżał konno z Braniborza i rozkazał nawrócić do Wiednia taborom...
Oddział Pełki, którego nie ścigano, nocą jeszcze wszedł w lasy i nie spoczywając, dążył ku granicy... Teraz, po odbyciu wyprawy, szlachta, co się do niej przykładała, uszczęśliwiona nią była... Pełka ledwie mógł uprosić, aby dla strwożonej księżnej trochę miano względu...
Drugiego też dnia szczęśliwa natura pięknej Jadwisi odżyć jej dozwoliła... Rada z odzyskanej swobody, uśmiechała się, jakgdyby niebezpieczeństwo i przebyte dni straszne daleko już za nią pozostały. Największym smutkiem dla niej było to, że ani w co się przebrać, ani jak przystroić nie miała. Na cały ów obóz nie było ani jednego zwierciadełka... Choć instynkt pomagał w urządzeniu stroju, rozpaczała biedna, że się tak brzydko wydawać musi...
W istocie piękniejszą była, niż kiedykolwiek, bo twarzyczka jej ożywiona, oczy pałające, rozgorączkowane... nadawały jej mniej płochą a poważniejszą i surowszą postać... Chwilami niby smutek osłaniał czoło, usta się ściągały wyrazem tragicznym na wspomnienie przecierpianej niewoli, ale w mgnieniu oka uśmiech przybiegał, błyszczał w oczach, ruszał się na ustach, gładził czoło i wracał jej wyraz naiwności dziecięcej...
Pełka szedł przy koniach, które ją niosły... Ona siedziała zwinięta zręcznie na tej kołysce, spoglądając ku niemu i po stokroć powtarzając:
— Ocaliliście mi życie... niedarmo przysięgaliście mi być rycerzem wiernym... Otóż to tak pięknie słowa dotrzymywać!! Będę wam do śmierci wdzięczna!!