Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/319

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    — Tam, gdzie niema sumienia, a jest okrucieństwo i gwałt, każdy ma prawo odeprzeć przemoc — rzekł Pełka.
    — A gdy mu się to nie uda i wpadnie w ręce nieprzyjaciela, tedy może tak zginąć, dawszy głowę, jak ty tu zginiesz... Jam tu pan i sędzia, — dodał — ja cię nie znam... ścinam i pochować każę na zamku... Kto mi co powie?
    Począł chodzić po przedpokoju.
    — Żywa dusza wiedzieć nie będzie, ani się o ciebie upomni.
    — W tem się mylisz, — rzekł Pełka — sługa mój uszedł i poniesie wieść o mnie, a przyjaciele się znajdą i obrońcy.
    Proński się roześmiał.
    — Przyjdą tylko trochę późno! — mruknął... — Jesteś w moich rękach... nie ujdziesz z nich...
    Na to Pełka nie odpowiedział nic.
    W górze na wschodach ukazała się z załamanemi rękami Jadwiga i poczęła zbiegać. Usłyszawszy jej kroki, Proński zapomniał o więźniu i rzucił się przeciw niej.
    — Dokąd? — zawołał — nazad! Proszę powracać! Księżna tu nie masz co czynić... Mam swoje sprawy...
    Jadwiga stanęła, jak wryta, załamawszy ręce.
    — Książę! uczyń ze mną, co chcesz... ale niech ja nie mam na sumieniu krwi...
    — Wszelką krew ja biorę na własne moje, gdy ją przelewam — rzekł surowo książę, podając rękę, a potem chwytając kobietę i ciągnąc ją na górę. — Proszę iść!...
    Głos jego był tak groźny, iż Jadwiga, twarz skrywszy w dłonie, drżała.
    — Proszę iść! — powtarzał coraz głośniej i natarczywiej — iść!
    Pełka miał ręce związane, lecz nogi swobodne. Z oburzenia rzucił się za księciem, rwąc pęta, któremi go skrępowano. Z siłą, jaką daje gniew, szarpnął sznury i poczuł, że pękać poczęły... ponowił wysiłek... rozplątał pokrwawio-