Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/264

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pospolita, trzymał się dosyć zdaleka od księcia — ten go wszakże do poufałości zachęcał i ciągnął.
Wiózł książę do Warszawy matkę, potrzebującą spoczynku, lekarza i przyjaciół, coby jej pomogli dźwignąć nieco resztki już tylko drobne wielkiej ruiny. Z miljonowych dochodów zostały teraz matce i synowi tak szczupłe intraty, iż królowa nieboszczka, litując się o ich ubóstwo, księcia Michała własnym groszem podtrzymywała. Nie taił się z tem, opłakując jej zgon... i utyskując nad stratą przez króla poniesioną.
— Nietajna to, — rzekł wkońcu — iż królowi jmci troski już panowanie obrzydziły, a śmierć królowej życie i królowanie ciężkiem czynią. Mówią o abdykacji — a czy nam, postradawszy ostatnią krwi jagiellońskiej kroplę, lepiej będzie z nowymi panami? Bóg tylko wiedzieć raczy...
Pełka też czarno dosyć czuł przyszłość.
— Słyszeliśmy i wiemy wszyscy, — odpowiedział — iż nam stręczą Kondeusza, wojownika sławnego, jakiegoby nam też właśnie potrzeba. Lecz miast to mu ułatwić elekcję, przyjaciele i sama królowa jmość wielce mu ją utrudnili. Szlachta się wzdryga narzuconemu panowaniu i wszelkiej gwałtowności. Nim przyjaciół miał czas pozyskać, wrogów mu poczyniono.
— Prawda to może, — rzekł Wiśniowiecki — że i dlategoby król jmość dobrze uczynił, piastując obyczajem ojców berło do końca życia, aby się namiętności czas miały ukołysać i wszystko poszło obyczajem a porządkiem dawnym... Ciężkoby się kto o ten tron zgłosił chętnie, z którego oto drugi już monarcha uchodzi...
— Pierwszy się dla nas nie urodził; — odezwał się Pełka — obcy nam był i pozostał. Obyczajów naszych przyjąć nie mógł ani nam swoich wszczepić... Lękam się, by to i Kondeusza nie spotkało, bo inna to rzecz Francja, a inna nasza Rzeczpospolita...