Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A nam po licha przyjaźń wasza! — gniewnie odparł Szwed — ani o nią was prosimy, ani dbamy...
Począł się śmiać znowu. Podczaszyna, zarumieniona, zmieszana, ustąpiła wreszcie. Kobiety porozumiały się, że do stołu nie pójdą... Medarda prosił Filip, aby ich do jadalni prowadził. Niebardzo było Pełce miło z gburami mieć do czynienia... ale musiał, dla prędszego pozbycia się ich, oznajmić, że wieczerza na stole.
Porwali się tedy, nie patrząc na nikogo, nie pytając o nic, i wszyscy razem po nieprzyjacielsku wtargnęli do izby... Podobała się im snać, cieplej w niej bowiem było i ogień miała na kominie, chwycili więc płaszcze i kapelusze, i poczęli rozgaszczać się, ani patrząc na gospodarzy.
Sami sobie miejsca zająwszy, kazali wołać ludzi, aby im ciężkie buty pościągali i, nie czekając aż ich kto poczęstuje, do stołu zasiedli... Izba wkrótce stała się kordegardą, bo do niej troki od koni poznoszono, i broń, i węzełki, i siodła nawet...
Zagórscy patrzeli na siebie, ale cóż mieli poczynać? W dziedzińcu sądny dzień, bo się całe pięćdziesiąt rajtarji tu zwaliło, i już z drzazgami zapalonemi chodzili jak w domu, rozpatrując się w koniach, odbijając sąsieki, smagając ludzi, a domagając się, czego chcieli.
Ponieważ im było działko gdzieś ugrzęzło i kilka koni w drodze stracili, zakrzątnęli się zaraz co najlepszych sobie szukać, i już cug pani podczaszyny opanowali... Próżno ludzie bronić go chcieli, cięto jednego znacznie, drugi obuszkiem dostał, reszta się już nie zastawiała... pobiegli pani dać znać.
Zerwała się podczaszyna w gniewie ogromnym i wbiegła do jadalni, gdzie się jej wcale nie spodziewano, bo Szwedzi, pół leżąc, pół siedząc, wczasowali sobie około mis i dzbanów.
— Mości panie, — zawołała do starszego — jestem matką żony pana wojewody sieradzkie-