Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Różnicę wieku panien mało kto dostrzegł, bo najstarsza miała rok dwudziesty trzeci, a najmłodsza dwudziesty.
Rożańskiemu najwięcej do serca przypadała nieśmiała Julka, gdy — przypadkowo nie był gdzie indziej zajęty. Teraz też już mu owa miłosierna mieszczka krakowska miała czas z serca się wyśliznąć, i zbliżając się do Malinowej, czuł wracające dawne afekta dla Julji Zagórskiej.
Obiecywali sobie z Pełką spędzić wieczór bardzo przyjemnie, gdy widok ludzi pani podczaszyny Pełkę niezmiernie zmieszał, tak iż, gdyby nie obawa zakłopotania przyjaciela i siebie — byłby może od progu zawrócił.
Zagórscy, wyszedłszy do sieni, witali już Rożańskiego, który im Pełkę przedstawiał.
— Mojego dobrego druha i towarzysza, Medarda Pełkę, łasce panów braci polecam... Jedliśmy z nim razem spleśniały razowy chleb i stęchła cebulę w Krakowie, biliśmy się i biedowaliśmy razem... a niema przyjaźni, jak żołnierska.
Mógł to dostrzec nawet Rożański, że na imię Pełki pochmurzyły się coś twarze Zagórskich — spojrzeli po sobie ukradkiem i, jakby niepewni byli, co za jednego Pełkę mieli przed sobą, Filip zapytał:
— Czy nie z Lubelskiego?
— Z Gołczwi, — odezwał się Pełka, nie chcąc ani na chwilę w błąd wprowadzać nikogo — mieszkałem o granicę od pani podczaszyny Pociejowej, której tu dwór poznaję...
— A tak! — odezwał się Wawrzyniec — pani podczaszyna blisko jest z nami skoligacona...
Obaj bracia podali ręce Medardowi, zapraszając go do środka, lecz widocznie pomieszani. Wszczęły się zwykłe ceremonje w progu, kto przodem pójdzie. Medard wąsa kręcił, czmychając, nie chciało mu się spotykać z babą, której widoku znieść nie mógł i z którą rzadko kwa-