Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Starszy z dwóch, pan Filip, dzieckiem jeszcze okaleczał na nogę i to go domatorem uczyniło — młodszy, że uczonego księdza nauczycielem miał i zawczasu z Horacym się i Wirgilim zapoznał, pokochał książki, a choć czasem konia dosiadał, rycerskiego ducha miał tylko w pieśniach i epigramatach.
Trzy siostry: Anna, Róża i Julka, młodsze były znacznie od panów braci; słynęły szeroko z wdzięków i zacności, nie było w okolicy żadnych, coby się z niemi mierzyć mogły... Oprócz tego, o czem świat cały od braci dokumentalnie wiedział, miały po dwadzieścia tysięcy złotych posagu gotówką, co naówczas nie było do pogardzenia, i po pięć w wyprawie.
Mimo to, żadna z nich dotąd męża nie znalazła. Czemu się to działo, odgadnąć trudno. Kochały się między sobą serdecznie, a że im w domu, w którym gospodarowały, bardzo było dobrze, — nie śpieszyła żadna z nich innego sobie szukać...
Dom panów Zagórskich gościnny był i wesoły, skrzypki tam dawniej częściej się zwijały, niż gdzie indziej — ludzie byli dostatni, rządni, przyjacielscy, i żyli ze wszystkimi dobrze — kochano ich powszechnie, złego słowa nikt o nich nie posłyszał. Spojrzeć na nich dość było, żeby się dusza rozchmurzyła. Począwszy od biednego Filipa, wszyscy byli pięknego oblicza, rysów twarzy podobnych do siebie, różnego tylko wyrazu. Na licu kaleki, jak na przekorę, jaśniał duch rycerski przodków; na czole Wawrzyńca widać było spokój zatopionego w sobie poety.
Anna była trzpiotem wesołym; Róża poważniejszą i zamyśloną a pobożną; Julka łagodną, nieśmiałą, rumieniącą się co chwila. Choć różne napozór charakterami, miały rodzinne podobieństwo do siebie i jednakie poczciwe serca. Młodzi panicze lgnęli często zkolei: do jednej, do drugiej, do trzeciej, a dziewczęta się z nich śmiały, bo między niemi zazdrości nigdy nie było...