Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czaszyna. — Możesz trafić na możnego człowieka, który ma na zawołanie i ludzi, i grosz, i przewagę... gra niebezpieczna...
— Od czasów Dawida, pani podczaszyno, Goljatów się maluczcy bać przestali — rzekł Pełka.
— Miałeś szczęście w ręku, — rzekła cicho drżącym głosem — widzisz, żem przecie u dworu i króla dobrze położoną, mogłam, cobym chciała... przyśniło ci się szaleństwo... zachciało ci się dziecka... nie będziesz miał nic i zginiesz marnie... na dworze, powiedz to sobie wcześnie — nie dokażesz nic. Znajdzie się komu stołka ci podstawić.
— Moja mościa dobrodziejko, — rzekł Pełka gwałtownie — żaden z moich u dworu nie szukał krescytywy, i ja też nie będę... Za stołek bym podziękował chyba... bo tu miejsca nie zagrzeję...
Skłonił się ze śmiechem...
W chwili, gdy ta gryząca, krótka, urywana rozmowa toczyła się między nimi, a podczaszyna umiała ją prowadzić tak misternie, twarz przybierając obojętną, iż niktby się był treści jej nie domyślił — królowa przechodziła salę.
Pełka widział ją tu po raz drugi, a teraz w blasku świateł, w tłumie kobiet, do których ją mógł przyrównać — większe jeszcze na nim uczyniła wrażenie. Było w tej niewieście takiego coś, coby ją nawet dla tych, którzy jej nie znali, czyniło wielką i niepospolitą. Znać było nietylko wielkiego rodu panią, nawykłą od kolebki do rozkazywania, lecz niewiastę mężną, na wodza stworzoną. Wdzięk twarzy jej zgasiły lata, a lice jednak wśród świeższych i piękniejszych panowało majestatem. Miała w sobie coś męskiego i dziwnie śmiałego... Na jej czole znać było klęskę Polski i upokorzenie królewskiego domu... Chciała się uśmiechać, a nie mogła... z politowaniem patrzała na tłum lekkomyślny.
Zobaczywszy Pełkę, którego poznała... ski-