Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

no nie chcieli? — mówił Snarski — ale w której też i ja nie smakuję... Chleb jest?
Kuba wątpliwie głową pokręcił.
— Nie bój się, mów, nie obje nas jeden poczciwy człek...
— I nie Szwed — dodał Medard...
— Proszę wielmożnego miecznika, — począł Kuba pocichu — piwa barylątko schowane dla pana tylko na polewkę... stara Magdalena przyrzuciła je chróstem i tak ocalało... aleby czemś trzeba osmaczyć...
— Mlekiem, — odezwał się Snarski — jeśli śmietany niema...
— Wszystkie krowy pozarzynały Szwedy — rzekł Kubuś, wzdychając.
Snarski się po łysinie potarł...
— Zatrzeć piwo jajami — rzekł — i kwita.
— Wszystkie kury popiekli, westchnął Kubuś...
— Czysto chodzą około dworów — dodał stary... — Dajże piwa zgrzanego z trochą imbieru i grzanki z chleba, będzie i to dobre...
— Bez imbieru też trza się obyć, bo imbier z szufladki wyczyścili...
— Słowem, że się ci rajtarowie na wszystkiem znają — mówił Snarski... — I zważ, — dodał, zwracając się do Pełki — że to nie u mnie jednego tak się porządnie i gospodarnie zwijali, lecz wszędzie gdzie zajrzeli. Ciura zawsze ciurą.
Snarski skinieniem chłopca odprawił i począł Pełki najprzód o rodzinę pytać. Któryż naówczas szlachcic nie znał procedencyj szlacheckich, koligacyj, rodu i przewodu? Snarski też miał pamięć osobliwą, była to kronika chodząca... Pełków sobie przypominał i wyrachował, że musieli być przed trzema pokoleniami krewni.
— Gadajże mi, rycerzu Pełko, co ty tu robisz?...
— Nic więcej panu miecznikowi nad to powiedzieć nie mogę, że jadę (tu zniżył głos) z Krakowa... No, w świat, ale za ważną sprawą...
Popatrzali sobie w oczy... Staruszkowi łzy