Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nasza, zaraz się człek pozbędzie rupieci. A no, patrz, dwóch Szwedów, obłowionych gdzieś dobrze, przydybaliśmy na drodze w karczemce i sprzątnęli. Pijane to było, i nawet się niebardzo bronili. Hawlika tylko jeden za palec ukąsił. Kupujesz?
— No, cóż tam macie? — spytał Lejbuś.
— Popatrz, — rzekł Hawlik z obwiniętym chustą palcem, od niechcenia rozgarniając łupy, na które stary gospodarz spoglądał już chciwem okiem. Żydzi poczynali szwargotać z sobą.
— To stara odzież, — rzekł Lejbuś — co to warte? lichota...
Wrzos się obraził.
— Flamskie sukno, przedziwne, jak skóra! patrzajcie go! I broń coś warta, i ot, kobiecych rzeczy niezłych gdzieś Szwedy narabowały... a to wszystko jedwabne...
— Może jakie stare srebro gałgańskie? — mruknął gospodarz.
Hawlik dobył kubka z kieszeni. Lejbuś wstał ze słomy, przysunęli kaganek, rozpatrując się.
— To nie srebro, to cyna — rzekł Krakowianin.
— Nieprawda...
Wszczęła się kłótnia, lecz zaraz ucichła.
— Co dacie za wszystko?
Żydzi porozumieli się wejrzeniem i zaczęli rozrzucać odzież, chusty, suknie, broń... z wielkim pośpiechem...
Lejbuś uderzył po ramieniu Wrzosa, który nań spoglądał niedowierzająco.
— Jak dam dwanaście złotych, — rzekł — to jeszcze stracę... Gdzież to szwedzkie rzeczy sprzedawać, żeby ich nie poznali? Trzeba się z niemi nosić i kryć — a póki się to sprzeda...
Hawlik się uniósł.
— Za dwadzieścia nie damy! — odparł oburzony.
— Co wy dziś tacy chciwi jesteście? — odezwał się Lejbuś — to dla was mała rzecz. Szwe-