Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żeliga tom II.djvu/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łaskaw mnie bronić z tą pełną wiarą, z jaką ja obronę moją w ręce W. K. Mości oddaję.
Na te słowa król począł ściskać kasztelana i powtarzać zapewnienia najgorętsze, najżyczliwsze. Ofiarował się sam w to wejść, zapobiedz itd. ale znalazł Żeligę nad podziw twardym i nieugiętym, i nie zdającym się lękać wcale.
To posłuchanie dało tylko kasztelanowi miarę rozgłosu, jaki już sprawa mieć poczynała... wiedzieli o niej wszyscy... zapobiegać więc, było to także do pewnego stopnia uznać się winnym. Kość była nieodwołalnie rzucona, kielich pewny stał do wypicia... odwrócić go niepodobieństwem.
Gdy w pałacu Żeliga, wróciwszy z łazienek, spokojnie już opowiadał swą bytność u króla Barcińskiemu, przybyły do Warszawy od kilku dni Achinger, wygadawszy się z zamiarem przed dwoma prawnikami, którzy go wzięli w obroty, (bo dla nich sprawa podobna była wielce pożądaną gratką) chodził po najętej izdebce gospody na Tłumackiem i ważył rozpoczęto dzieło. Nie było mu też lekko na duszy choć się dobrze wprzód porachował... Czekał on swojego adwokata, którym był sławny Bajkowski mecenas, sztuka wygadana, z wymowy ceniony, umysłu bystrego, i nie przebierający w środkach pokonania przeciwnika, gdy szło o zapasy u kratek. Mało którą sprawę Bajkowski przegrał zupełnie, adwersarzy nie szanował, stosunki miał wielkie, obawiano się go powszechnie, a płacić sobie kazał sumy bajeczne. Często nawet tak kierował nawą procesu, że go nie wiodąc przed trybunały, korzystną komplanacją umiał skończyć.
Wielka ludzi znajomość, umiejętne korzystanie z ich złych i dobrych przymiotów, popędów szlachetnych i namiętności, czyniły go niezwyciężonym. Do pomocy w ciężkiem zadaniu przybrał sobie z woli Achingera lubelskiego prawnika Żeleżca, przyjaciela szlachcica i jego alter ego od bardzo dawnych czasów.
Bajkowski miał naturalnego przeciwnika w Opo-