Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żeliga tom II.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Po krótkiem milczeniu kasztelan podniósł głos.
— Ja wszelką urazę moja i osobistą krzywdę odpuszczam wam, tak jak pragnę aby mi Bóg grzechy moje darować i niepamiętać raczył. A dziękuję ci żeś mimowolnie był narzędziem próby w rękach Boga, żeś mi dał przestrogę i naukę. Nie mam urazy i wszystkiegom już zapomniał... a jeśli ci śmierć przeznaczona przedemną, obowiązuję się do zgonu o duszy twojej pamiętać.
Na ostatek przemówił Ojciec Serafin.
— Wielki, piękny przykład dał nam ten umierający chrześcijanin: z głębokiego grzechu powstając zrzucając pychę i fałszywy wstyd, zeznając winę; uroczyście dając mu rozgrzeszenie proszę was przytomnych poklęknijcie ze mną i proście Boga o jego uzdrowienie.
Z zakonnikiem razem schylili się wszyscy, cichą odmawiając modlitwę, chory uspokojony płakał cicho. Każdy z odchodzących podał mu rękę. Kasztelan pocałował w czoło i po cichu wyszli wszyscy, ksiądz tylko i żona została.
Mimo chwilowego polepszenia Achinger wszakże żony nie przeżył; około dwunastej stracił przytomność, a przededniem skonał w wielkich miotając się boleściach.
Nazajutrz chodziła po Warszawie historja tej spowiedzi odwołania i dziwnej śmierci Achingera, podawana z ust do ust z takiemi nawet szczegółami, które zupełnie były zmyślone, mianowicie że on sam rękę kasztelana z ręką żony swojej połączył. W istocie trafiło się że sięgając po dłoń Achingera obie ich ręce przypadkowo się spotkały... z tego upleciono owo bajeczne błogosławieństwo umierającego.
Kasztelan był oczyszczony i wychodził zwycięzko. Pogrzeb też Achingera, który on swym kosztem (nie mówiąc o tem) sprawić kazał, pociągnął ogromne tłumy za sobą. Ciśniono się za trumną, szczególniej może dla zobaczenia żony, która szła za nią zakwefiona; opowiadano bowiem o jej pochodzeniu, piękności,