Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żeliga tom I.djvu/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



Ów człowiek podżyły już, którego znano w Chełmskiem pod imieniem Żeligi, a o którym później tak dziwne chodziły wieści, że je nieledwie za bajki poczytać było można, przyszedł cale niespodzianie do państwa Barcińskich do Barcina i przyjęto go zrazu jako podróżnego na nocleg wedle starego obyczaju i dawnego przysłowia „gość w dom, Bóg w dom.“ Cóż dopiero gdy tym gościem był człowiek zmęczony drogą, potrzebujący wypoczynku, ubogi?
Żeliga przyszedł pieszo, z kijem w ręku, tłumacząc się tem, że mu szkapa w drodze zdechła, a innej nie trafiło się kupić, lub się z niemi, korzystając z jego biedy, nad miarę drożono. A że naówczas szlachcic ze szlachcicem, bądź co bądź zawsze z sobą byli krewni, i składali wszyscy jakby jednę rodzinę, choć przybyły nie bardzo jasno ze swych koligacyj i pochodzenia się tłumaczył, z jego rozmowy poznać było można, że nie ladajakim był karmazynem.
Mienił się on być obywatelem województwa Kijowskiego, ale szczegółowo opowiadać się wzdrygał, jak i po co wędrował ztamtąd i przybył w Lubelskie. Przyciśnięty mocniej, począł nawet prosić, aby go o nic nie badano, gdyż ślub był uczynił o tych sprawach nie mówić nikomu, a łamać go nie chciał. Szanując to zobowiązanie i pan Marcin Barciński i pani