Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żeliga tom I.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Rejent głośno i wyraźnie ją odczytał, twarze bladły, starosta po chwili dodał zwolna:
— Wezwany zostałem przez śp. brata mego na tygodni kilka przed zgonem jego, celem sporządzenia innego testamentu, gdyż ten pierwszy po rozmyśle sumiennym nie zdał mu się właściwym. Inny spisany został. Jako opiekun naznaczony małoletnim, za wolą zmarłego przedgrobową, prawnie spisaną i poświadczoną, upraszam o odczytanie złożonego na ręce moje w odpisie uwierzytelnionym testamentu, który poprzedzającego dyspozycję obala.
Wrażenie jakie to oświadczenie starosty uczyniło na zgromadzeniu, nie daje się opisać, cała familja książąt L. tem okrutniejszym wybuchnęła gniewem, im mniej się tego spodziewała. Starosta, który był człowiekiem chłodnego charakteru, ale energicznym, cale się tem nie poruszył.
— Gdzież testament? jaki? kiedy sporządzony? poczęto wołać ze wszech stron.
— Testament, który mam honor i obowiązek przedstawić, — rzekł starosta spokojnie — sporządzony jest formalnie, w assystencji osoby duchownej, dyrektora sumienia p. wojewody, O. Ignacego, oblatowany w trybunale. Oryginał przedstawiam.
Niecierpliwie zaczęto się domagać czytania, słuchano go z oznakami oburzenia i gniewu, zupełnie bowiem obalał pierwsze rozporządzenie, opiekę nad nami powierzał staroście a nas z siostrą do praw wszelkich spadkowych zarówno z p. Stanisławem, bratem przyrodnim, przypuszczał.
Wstyd tylko jakiś od wybuchu powstrzymał rodzinę L.. która natychmiast do wyjazdu sposobić się zaczęła. Testament był tak prawnie obwarowany, iż po długich naradach czy by go zaatakować nie można, pokusić się nawet o obalenie jego nie śmiano. Poszliśmy z siostrą spłakawszy się złożyć Bogu dzięki za niespodziane szczęście, potem do p. starosty opiece się jego oddając.
Wybrał go ojciec nasz nieboszczyk nie bez my-