Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ładowa pieczara.djvu/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cznie trwa przytomny u ich boku. Marja widziała Joachima ciągle przed zapłakanemi oczyma, sama się oszukując, dobrowolnie szukała go wzrokiem, wyglądała duszą, czekała nań jakby się tylko na chwilę oddalił i za chwilę mógł powrócić. Otaczały ją pamiątki po nim, a najulubieńszym jéj pobytem był ganek z którego widziała mogiłę, lub pokój Joachima, gdzie wszystko zostało jak było za jego życia.
Tymczasem przyjaciółki i przyjaciele starali się ją w swój sposób pocieszyć i rozerwać, dziwując że to co weseliło drugich, ją zasmucało tylko lub męczyło.
— Przejdzie to ta tęsknota, mówili ludzie, kobiéta młoda, nie może tak zwiędnąć, smutek przeboleje, zapomni i — pójdzie za mąż jak drugie.
Niektóre dodawały dobrodusznie, stawiąc za przykład siebie.
— Słowo w słowno tak samo płakałam i rozpaczałam po nieboszczyku mężu, a dla tego musiałam pójść za mąż, i choć co rok daję na nabożeństwo po dawnym, bo go jeszcze ko-