Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ładowa pieczara.djvu/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie należało... niepotrzebniem cię tu wprowadził... Idź żywo w głąb, prosto i śmiało, niedawaj znaku o sobie... Posłuszny starcowi Juljusz cofnął się w ciemny głąb pieczary rozdzielającéj się na kilka gałęzi i wpadłszy w zakryty kątek, przytulony do słupa stanął, gdyż daléj zupełna noc i nieświadomość miejsca iść mu niedozwalały.
Zaledwie miał się czas ukryć, gdy u wnijścia ujrzał zjawiającą się postać młodego chłopaka, który otrzęsłszy włos długi okrywający mu czoło, stanął przed Hryciem cały drżący, z pokłonem zbliżył się, pocałował go w rękę i żywo mówić począł.
Był to piękny typ urody wieśniaczéj, budowy muskularnéj, krzepki, niewielki, z wyrazem siły w postawie, przebiegłości i rozumu w oczach. Płeć jego ogorzała złocisto zdawała się lśnić jak piękny bronz stary, a rumieniec pałał na niéj gorąco. Przy ciemnéj skórze białka oczu i zęby świeciły blaskiem czystym i stanowiły sprzeczność barwy malarską. Dodajmy włos długi ciemno-bląd, oczy niebieskie małe ale żywe i wydatne, nos kształtny i rozdęty jak u araba, usta sny-