Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ładowa pieczara.djvu/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— I nie tęsknisz za miastem, za ludźmi?
— To pytanie ci przebaczani, bo nie znasz ani mnie, ani tych co teraz otaczają Sorokę — lud to najpoczciwszy, najserdeczniejszy, i najmędrszy nawet dodam, choćbyś się z mego zapału miał rozśmiać.
— Ale ta zależność? poddaństwo?
— Są to słowa czcze kochany Juljuszu, z takiemi jak nasi panowie, poddaństwo kończy się na miłości i opiece; zresztą czyż wszyscy w jakibądź sposób nie jesteśmy zależni?
Powróciwszy na wieś, — mówił Hryć daléj po krótkim namyśle, straciłem prędko co mnie tu odróżniać mogło od moich, przypomniałem sobie czém byłem w dzieciństwie, a to przywdzianie z nową suknią nowego życia, dało mi niejako powtórną młodość. Stałem się tu dobrowolnie dziecięciem i począłem uczyć wieśniactwa, jakém się go dawniéj oduczał. A! niewiesz, niewiesz i nigdy zapewne wiedzieć nie będziesz co tu znalazłem za skarby, ile nowych dla mnie uczuć, ile myśli, ile pojęć i obrazów olśniły uszczęśliwionego przybylca! Żadna xięga nie przemawia jak żywe słowo podania, w żadnym