Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ładowa pieczara.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Julku mój, nie słuchajmy téj burzy, korzystajmy z chwili, powiedz mi swoją historją i poskarż na to coś wycierpiał, znajdziesz i dziś może pod tą sukmaną serce co ci z dobrą radą pośpieszy.
— Ale naprzód, stary mój nauczycielu, wytłumacz mi siebie!
— Dziwnieś ciekawy!
— Daruj, ale któżby nim nie był.
— Tymczasem to bardzo prosta historja — dodał smutniéj Soroka, — chciałeś jéj, słuchaj więc, ale bądź cierpliwy, bo żebym ci mógł wytłumaczyć sukmanę którą na mnie dziś widzisz, wiele wprzód rzeczy powiedzieć muszę, nawet takich które nie rad mówię. Uzbrój się w cierpliwość, kochany Julku i daj mi słowo, że to co powiém niepowtórzy się nigdy i nikomu.
Juljusz wyciągnął rękę do starca.
— O tém i wspominać nie potrzeba, — rzekł uroczyście — możecie mi powierzyć co chcecie, umrze to ze mną pewnie.
— Niech z tobą żyje, to większa sztuka, — dodał Soroka, a teraz słuchaj spowiedzi, którą sam wyzwałeś.