Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ładowa pieczara.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czycielu, wytłumaczże mi co się z tobą stało? i co to znaczy?
— Zdaje mi się, — odrzekł smutnie Soroka — że gdybym ci się jak najszczerzéj wytłumaczył, nie bardzobyś mnie zrozumiał.
Juljusz zamilkł.
— Ale ta suknia, — rzekł po chwili — ta broda, to oddalenie z miejsca w którem zdawałeś się osiadłym na zawsze.
— Mój kochany panie Juljanie, — odparł starzec — nigdy człek nie wié co los z nim zrobi, na zawsze spoczniemy tylko w grobie... a na ziemi, nie ma zawsze...
— Coż tu robisz? — spytał znowu coraz silniéj zajęty młodzieniec — Jakto? mnie, nie chciałbyś powiedzieć, zwierzyć się? mnie nawet?
Stary uśmiechnął się trochę weseléj.
— Lubiłem cię bardzo, mój kochany uczniu, rzekł powolnie — byłeś n mnie Benjaminkiem, nie zgubiłem cię z oczu nawet, gdyś się w świat puścił, bom przywiązał się do ciebie; ale nie łudziłem się nigdy, zawszem widział w tobie nieszczęśliwego wrażliwego chłopaka, co w zapale gotów był życie dać dla człowieka, dla