Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ładowa pieczara.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tężnego sprzymierzeńca, a czyją sprawę wzięła do serca, musiał już dobić targu lub wiecznie się z nią poróżnić.

Pana Emeryka zwano pospolicie tylko mężem pani Emerykowéj, co go już dostatecznie maluje, ulubioném jego zajęciem było siedzieć pod piecem i gryźć orzechy lub jeść pierniki. W domu nigdy o nim nie było mowy, wszystko należało i zależało do pani i od pani, ale myliłby się, ktoby z tego wnosił, że pan Emeryk był ubożuchnym dźwigniętym z nicości człowiekiem. Owszem, jejmość żadnego nie wniosła posagu, cały majątek był mężowski, on sam najpierwszym tylko i najlepszym żony sługą. Uwielbienie dla niéj tak go ogłupiło że nic nie robił sam przez się, wszystko z jéj rozkazu i dla niéj tylko. Miał się za najszczęśliwszego, gdy w dowód zadowolnienia dała mu garść orzechów i paluszek do pocałowania.
Szanowna pani Emerykowa nie miała dotąd przyjemności znać pana Juljusza Zlewy, co ją niesłychanie niepokoiło i bolało, odzywała się już nawet: — Co to on sobie myśli,