Strona:Józef Birkenmajer - Legenda łysogórska o Bolesławie Chrobrym.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dopodobną. Wszak koło Nowego Targu, na wyżynie wsi Obidowej znajduje się starodawny kościół św. Krzyża, który samem swojem „wezwaniem“ stwierdzał filjację z Łysej Góry[1].
Mogły się więc tutaj przenieść szczegóły owej legendy o „najwyższej górze w Polsce“, gdzie przechowywano relikwję Krzyża św. Nb. rzecz szczególna, że ów podhalański „Święty Krzyż“ związano z czasem istotnie z osobą Chrobrego… Oto co czytamy u Wincentego Pola w „Obrazach z życia i podróży“:

…Aż lud uweselić
i między ojców polany podzielić
ściągnął król w góry ze stolicy swojej
i stanął w Gorcu, gdzie „Święty Krzyż“ stoi;
a był to mocarz potężny i dobry;
dziad wszystkich królów — zwan Bolesław Chrobry.

Przedewszystkiem zaś zważyć należy, że przez góry karpackie przecie — mniejsza o to, przez jakie przełęcze czy doliny! — przybył (czy przybywał raz po raz) z Węgier do Polski święty Emeryk, dążąc w odwiedziny do swego kuzyna, Bolesława Chrobrego[2]. Niewiadomo czy na spotkanie swego gościa wyjeżdżał Bolesław aż w góry karpackie — choć i to być mogło — jest to zresztą w tym wypadku rzecz dla nas zgoła obojętna. Wiemy w każdym razie, że według starej legendy przebywali z sobą razem w innych górach, przez Długosza nazwanych „najwyższemi w Polsce“ — a mianowicie w górach świętokrzyskich. I oto jesteśmy na właściwym tropie.

Owe łowy królewskie, o których wspomina „spisek“, następnie ów jeleń cudowny, a zwłaszcza godło Krzyża, na które król Bolesław wskazuje — wszystko to niemal kubek w kubek przypomina legendę Długoszową, a jeszcze więcej „Powieść rzeczy istej“. Legenda ta zatem zawędrowała z gór świętokrzyskich w Karpaty i w nich się zaklimatyzowała. Jaką drogą tam dotarła? Napewno nie wiemy, ale trudności żadnych dla owego jej pochodu nie widzimy. Przypomnijmy sobie, że jeszcze za Bolesława Chrobrego osiadali w Karpatach i na Podkarpaciu różni pustelnicy, biorący swą regułę od eremitów łysogórskich, zatem oni już tą „wieść cudowną“ szerzyć mogli, a nawet przedstawiać ją pędzlem czy — jak na ścianie owej „budy“ — w rzeźbie na kamieniu. Może istniały i zapiski, ręką

  1. Oczywiście chodzi tylko o filjację kultu relikwij św. Krzyża, a nie o jakieś zależności administracyjne czy metropolitalne od opactwa benedyktyńskiego. Kult św. Krzyża, tak niebywale rozwinięty w Polsce całej, niewątpliwie wzór swój, jeżeli nie początek, czerpie z Łysej Góry.
  2. Nie wchodzę w to, czy legenda o pobycie św. Emeryka w Polsce jest wiarygodna z punktu widzenia historycznego; gdy chodzi o wątek literacki, sprawa to drugorzędnego znaczenia. Gwoli lojalności nadmienię, że legendę ową pierwszy zbijał u nas Naruszewicz, choć nieco stronniczo (dając wiarę jednym źródłom, a innym nie dając); głębszej krytyce poddał ją m. in. ks. Gacki. Na związek jej, wzgl. podobieństwo z podaniem o św. Hubercie, zwracali już uwagę uczeni.