Strona:Iwan Turgieniew-Pierwsza miłość.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jéj wielkie, siwe, pełne blasku oczy, i znów uśmiechnęła się z dobrocią.
— Co pan mi się tak przyglądasz? — szepnęła, grożąc palcem.
Zaczerwieniłem się gwałtownie. — Ona wszystko widzi, wszystko wie i rozumie, przeczuwa, przemknęło mi się przez głowę, — i jakżeby inaczéj być mogło!
Wtém coś stuknęło w sąsiednim pokoju — zadzwoniła szabla.
— Zeniu! — dał się słyszéć piskliwy głos księżny. — Białozorow przyniósł ci kotka.
— Kotka! — zawołała Zeneida, zerwawszy się z krzesła, rzuciła mi kłębek na kolana i wybiegła szybko.
Podniosłem się téż natychmiast, położyłem włóczkę i kłębek na oknie i wyszedłem za nią do sali. Tutaj stanąłem na progu zdumiony: na środku pokoju, niezgrabnie rozstawiwszy łapki, leżał mały, pręgowany kociak, a Zeneida klęczała przed nim i ostrożnie, pieszczotliwie podnosiła mu mordeczkę. Obok księżny, pod ścianą pomiędzy oknami, stał jasnowłosy, kędzierzawy huzar z wypukłemi oczyma i rumianą twarzą.
— Jaki on zabawny, jaki śmieszny! — powtarzała Zeneida. Oczy ma zielone, a uszy takie duże!... Dziękuję panu, Wiktorze Jegorowiczu, bardzo to ładnie z pańskiéj strony.
Huzar, w którym poznałem jednego z młodych ludzi, będących wczoraj w ogrodzie, uśmiechnął się i skłonił, przyczém brzęknął ostrogami i zadzwonił szablą.
— Wczoraj raczyłaś pani wyjawić życzenie, powiedziałaś, że chcesz kotka z dużemi uszami, pręgowanego, jak tygrys — przyniosłem go pani dzisiaj. Słowa twoje są dla mnie rozkazem.
I skłonił się znowu, brzęknąwszy ostrogami i szablą.
Kociak zamiauczał cicho i zaczął wąchać podłogę.
— On głodny! — zawołała Zeneida. — Bonifacy, Zosia, dajcie mleka!
Służąca w staréj żółtéj sukni i wypłowiałéj chusteczce na