Strona:Iliada3.djvu/238

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nieznaiomemi wara kierować woźniki.
Tak się więc powoduiąc dawne woienniki,
Czyniąc co rozum, i co kazało ich męztwo,
Odnosili z miast, z zamków naytwardszych zwycięztwo.„
Krzyknie król Agamemnon: „Uważny Nestorze,
Dałby bóg w tobie żeby w jednéy z sobą sforze,
Rześkość była z ochotą, i nogi nie drżące
Mogły wesprzeć twe serce pięknym ogniem wrzące.
Lecz naysławnieysze męztwo zwyczaynie upada
Pod ciężarem lat, którym późny wiek okłada.
Ach! czemuż mniéy waleczni nie w téy co ty dobie,
Zaś téy młodości co w nich, czemuż nie masz w tobie!,
Tu Nestor: „Radbym dusznie dziś bydź, czymem wtedy
Był, Ereutaliona ogromnego kiedy
Ta ręka pozbawiła życia; ale nieba
Nie wszystko razem daią ludziom, iak im trzeba:
Zgasła młodości w on czas pałaiącéy żywość,
A po niéy nastąpiła przezorna sędziwość.
Wy którym ieszcze siły, laty nie nadtarte,
Biycie się, miawszy pole do boiu otwarte;
Ja ieżelibym między wami się znaydował,
Waszą mężnością będę tylko powodował.„
Rzekł: Atryd kontent tam gdzie drugie hufy, kroczy;
Menesteusza próżno stoiącego zoczy,
Bitnemi okrytego w krąg Ateńczykami,
Stał tudzież i Ulisses ze swemi półkami.