Strona:Iliada3.djvu/234

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ku Taltybiuszowi, śląc go upomina
Spieszyć po Machaona, Eskulapa syna.
W lekach naysławnieyszego, żeby się wlot stawił,
A naprzód żeby o tém nieszczęściu go sprawił.
„Donieś, mówi, z zwycięztwa żeTroiańczyk skacze,
A u nas smutki same, z gorzkich żalów płacze.„
Taltybiusz odchodząc na rozkaz ochoczy,
W tę i w tę stronę w zwiady swe posyła oczy,
Postrzega Machaona, o wszystkim mu prawi,
Jakich łez stan Menalów Atrydę nabawi.
Machaon przerażony, ciśnie się przez tłoki,
Wśród struchlałych stanąwszy wodzów bez odwłoki,
Których darmo Menelay sam bez pomieszania
Ubezpieczał, z serc wszystkim zwątpienie wygania.
Wyciąga grot, taśmę mu odpina, z kirysa
Chybko rozbiera, zaraz krew z rany wysysa,
Drogi balsam wylewa w ranę oczyszczoną,
Miał tę maść od Chirona Eskulap zrobioną.
Lecz gdy królowi Sparty pomoc czynią skorą,
Widzą że się Troianie do potyczki biorą.
Już ich błyskot puklerzy, i zdala pociski,
Zwiastuią pobłyskuiąc krwawy zatop bliski.
Grecy tudzież do broni znowu się rzucaią,
Ugasić gniewy swoie pragnieniem pałaią.
Agamemna czuynego nic to nie zdumiewa
Nagłe niebezpieczeństwo; szczera go zagrzewa