Strona:Iliada3.djvu/042

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jako strwożona krain wilgotnych rodzina,        23
Szuka w portach schronienia przed paszczą delfina,
Bo których on dosięgnie zębem, iuż nie żyią;
Tak wśród zakrętów przed nim Troianie się kryią.
Zsilon rzezią, dwunastu młodych ludzi bierze.
Których krew Patroklowi ma przelać w ofierze.[1]
Zadumiałych, wyciągnął ich z rzeki iak łanie,
A z tyłu rękom dawszy mocne zawiązanie
Z pasów, któremi każdy miał ściśnioną szatę,
Sle do floty, na smutną przeznacza zatratę.
Lecz niedługo spoczywa, znowu się rozjada:
Na Likaona, z rzeki wybiegłego, wpada.
Już dawniéy był od niego poyman rycerz młody.
Gdy w nocy ciął gałęzie na koła obwody;
Schwytał go, wziął chcącego bronić się daremnie,
Wyprawił na okręcie, i zaprzedał w Lemnie.
Kupił go syn Jazona: lecz się z nim ugodził
Ecyon, gość Pryama, więźnia oswobodził,
I posłał do Aryzby: stamtąd pokryiomu
Wyrwawszy się, powrócił do rodziców domu.
Jedénaście dni, oddan miłym oyca progom,
Cieszył się z przyiaciołmi: lecz zdało się bogom,
Wrócić go, dwunastego dnia, w ręce Pelida:
Ten go do piekła zaśle, płacz mu się nie przyda.
Gdy rycerz, co mu żaden w biegu nie wystarczy,
Postrzegł go bez szyszaka, bez dzidy, bez tarczy;

  1. Srogość Achillesa nie iemu tylko samemu, ale i wiekowi przyznana bydź powinna. Wiemy, że barbarzyńskie narody Ameryki zabiiaią brańców woiennych, ze wszystkiemi dzikości wymysłami. W Eneidzie nawet, bohatyr pełen ludzkości i dobroci, cztérech branców wybiera i na śmierć przeznacza.