Strona:Iliada2.djvu/318

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Oto go na bok ciągnie, dla odarcia zbroi:        595
Legł Podes, twóy towarzysz, dzielny mściciel Troi.„
Na to Hektora serce, żal niezmierny ścisnął:
Wybiegł na przód, i miedzią grożącą zabłysnął.
Ogromną wziął Egidę pan władnący chmury,
Nad całą Jdą obłok rozciągnął ponury,
Zagrzmiał i groźnym tarczę wstrząsaiąc zamachem,
Troian męztwem, a Greków napełnił przestrachem.
Peneley, który dotąd na czele dowodzi,
Ucieczki daie przykład, i piérwszy uchodzi,
Bo nań zbliska waleczny Polidam naciera,
I długą dzidą skórę z ramienia mu zdziera.
Leita zaś oszczepem w rękę Hektor kole.
Tak, że walczyć niezdolny, musiał rzucić pole:
Ucieka, iuż nie mogąc dotrzymać dziryta.
Kiedy zaś Hektor ściga rannego Leita,
Jdomeney wódz, silne natężywszy ramie,
Pchnął go w kirys pod piersi, lecz dzida się łamie:
Troianie się radosnym odezwali głosem.
Nic Hektor niezmiesznny tak ogromnym ciosem,
Przeciw królowi Krety swóy oszczep wymierzył,
I mało co go chybił: a za to uderzył
Cerana, który życie wziąwszy w Likcie sławnym,
Był koni Meryona powoźnikieni sprawnym.
U floty wóz porzucił Meryon zbyt śmiały.
Zgon iego, Troian wielkiey nabawiłby chwały,