Strona:Iliada2.djvu/246

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
W. 349.

Hektor swoich zachęca, wielkim głosem krzyczy,
By prosto szli na flotę, niechciwi zdobyczy:
A kto mi kolwiek od naw na stronę odbiegnie.

Ten nagły zwrot napomnienia Hektora do woyska, wielki zapał okazuie, i tém mocnieysze czyni wrażenie. Longinowi ta byſtrość w przeyściu tak się podobała, że ią między naypięknieyszemi mieyscami Homera umieścił.

W. 402.

Ja biegnę, chęć do boiu wzbudzić w Achillesie.

Zatrzymanie Patrokla w namiocie Eurypila, ieſt nowym dowodem zręczności i gieniiuszu Homera. Patrokl własnémi widzi oczyma nieszczęścia Greków, a nieczynność Achillesa, w tém samém ddaleniu przyiaciela, wymówkę znayduie.

W. 481.

Walczcie, gdzie z taką chwałą bitwa rozpoczęta.

Mowa Hektora i Aiaxa, wyższe są nad wszyſtkie pochwały. Trudno co ślachetnieyszego i mocnieyszego w podobnych okolicznościach powiedzieć.

W. 503.

Nie na tańce ich wzywa, lecz żeby nas dobić.

Aiax ostro wyrzuca Grekom ich gnuśność, że słysząc Hektora zapalaiącego swoich, aby nieśli ogień na okręty, tak oboiętni są na to, iak gdyby go słyszeli zachęcaicego ich do wesołości i tańców.

W. 581.

Jak zwierz srogi, niemałe gdy porobi szkody,
Zabiie psa, lub męża broniącego trzody,