Strona:Iliada2.djvu/225

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Ufay, bóg odpowiada: pan władnący w niebie,        257
Silnego pomocnika przysyła dla ciebie:
Ja Apollo przy tobie z mieczem groźnym stoię,
Ja, com dawniéy i ciebie zasianiał i Troię.
Zapal Troian walecznych, niech z końmi i wozy,
Natrą na flotę Greków i na ich obozy:
Ja, przodkuiąc na czele, utoruię drogę,
Trwożne Greki rozproszę, a wam dopomogę.„
Tém słowem wzmocnił siły, które w nim iuż gasły.
Jak przy żłobie trzymany długo koń wypasły,
Zerwawszy uwiązanie, bieży, piasek miece,
I przywykły się kąpać w przeźroczystéy rzece,
Pyszny swoią pięknością, leci, dumnie pląsa,
Głowę do góry wznosi, a grzywą potrząsa,
I pędzi na znaiome sobie klacz pastwiska;
Tak, za wzmocnieniem boga, który strzały ciska.
Mężny Hektor wielkiemi kroki w pole sadzi,
I waleczne do boiu Troiany prowadzi.
A iak biegną zwierzyny pięknéy dostać chciwi,
Za sarną, lub ieleniem i psy i myśliwi;
On, gdy mu ieszcze zguby zły wyrok nie niesie,
Chowa się między skały, albo w gęstym lesie;[1]
Wtém gdy się lew pokaże, krzykiem ich wzbudzony,
Psy i myśliwcy w różne rozpierzchną się strony;
Tak trwożnych pędzą Troian szeregami Grecy,
Tną mieczami, dzidami przebiiaią plecy;

  1. Z tego mieysca pokazuie się, że Homer rozciągał wyrok, albo pieczą opatrzności, nietylko do ludzi, ale i do zwierząt. Pismo święte podobną zawiera naukę.