Strona:Iliada2.djvu/205

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Lecz za to Archilocha cios dosięgnął srogi,        465
Dla niego zgubę mściwe przeznaczyły bogi.
W szyię go trafia dzida Telamona syna,
Okrutnym razem żyły obiedwie podcina.
Padł: i ziemi, waląc się pod śmiertelnym ciosem,
Wprzód, niż kolanem, dotknął czołem, twarzą, nosem.
Aiax do Polidama chlubnie rzekł w tę porę:
„Ciebie ia, Polidamie, za sędziego biorę;
Nie nagradzaż nam straty mąż, co teraz pada?
Niepodły z niego rycerz, i ród w nim nielada:
Że złączon z Antenorem, prawie iestem pewny,
Synto, albo brat iego, a przynaymniéy krewny.„
Rzekł, znaiąc dobrze, kogo obalił żelazem:
Zasmucili się dumnym Troianie wyrazem,
Akamas broni trupa, i Promacha zmiata,
Wtenczas, kiedy za nogi ciągnął iego brata:
Wraz wykrzyknął: „Na nasze wystawieni sztychy,
Kiedyż, iunacy, próżnéy przestaniecie pychy?
Nie nam tylko w podziele dostały się smutki,
Równie na was padaią zgubne woyny skutki.
Patrzcie, iak poległ Promach, gdy po zdobycz bieżał,
Niedługo brat móy drogi bez zemszczenia leżał.
Jak pełne tego losy pomyślności, komu
Łaskawe dały nieba, mieć mściciela w domu!„
Głos tak chełpliwy wszystkich Achiwów rozżalił,
Lecz naybardziéy się mężny Peneley zapalił;