Strona:Iliada2.djvu/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ci ,na czele Ftyotów, bóy toczyli krwawy,        699
I razem z Beotami zasłaniali nawy.
Aiax syn Oileia, prędkim sławny krokiem.
Pod wielkiego Aiaxa ciągle walczył bokiem.
Jako dwa silne woły, z równą ciągną mocą
Pług po twardéy nowiznie, czoła im się pocą,
Wolnym krokiem przez czarne stąpaią zagony,
Jarzmo ich tylko dzieli; pług zgodnie ciągniony,
Rysuie w ziemi brózdy, i skiby odwala;
Tak ieden duch obudwu Aiaxów zapala.
Telamonid otoczon, od swych towarzyszy:
Ci, kiedy zmordowany rycerz ledwie dyszy,
Biorą mu ze spoconéy ręki puklerz mokry.
Ale za Oileia synem nie szły Lokry:
Wstępnie walczyć nie byli zdatni ci rycerze,
Nie zasłaniaią tęgie ich piersi puklerze,
Nie zbroi dzida ręki, ni głowy przyłbica:
Łuk, proca, ten ich oręż, i trafna prawica.
Strzał i kamieni gęstym obsypuiąc gradem,
Nieraz woyska ostatnim zmieszali nieładem:
Gdy więc tamci w ogromne przybrani oręże,
Odpieraią Hektora, i Troiańskie męże;
Ci w tyle zasłonieni, lotne miecą strzały.
Srodze się ich ciosami Troiany ztrważały:
Męztwo w nich stygnie, w szykach nieporządek wzrasta,
I byliby odparci do samego miasta,