Strona:Iliada2.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

A gdzie zwrócony, złamać szyk mężów się kusi,        49
Tam szyk mężów zatrwożon, kroku cofnąć musi;
Tak wszędzie biega Hektor, wściekły na Danaie,
I by rów przeskoczyli, swym serca dodaie.
Nie śmią iego rumaki, bystrym sławne biegiem,
Ale rżą przeraźliwie nad przepaści brzegiem.
Trudno ten rów przestąpić, trudno go przeskoczyć,
Nie zaniedbali Grecy zewsząd go otoczyć
Pochyłą wysokością; a niezmierne doły
Wał umacnia, ostremi nasrożony koły.
Tęgi odpór, niełatwo do niego się zbliży,
Ani iezdziec waleczny, ani rumak chyży:
Piesze iednak zastępy chciały go przesadzić,
Gdy rostropny Polidam tak zaczyna radzić:
„Hektorze! i wy Troian i przyiaciół głowy!
Płocho my chcemy końmi przeskoczyć te rowy:
Z obudwu stron wał ostry przystępu nie daie,
I mur ogromny, który wynieśli Danaie.
Trudno tu przeyśdź z wozami, a którzyby wbiegli,
W takiéy walcząc cieśninie, pewnieby polegli.
Jeżeli bóg, którego slyszeliśmy grzmoty,
Chce Troiany zachować, Greckie zniszczyć roty;
Niechże swoich przeznaczeń uiścić nie zwleka,
Niechay legną od domów oyczystych zdaleka!
Lecz gdyby się na odwrót mężnie z nami starli,
Odpędzili od floty i w te rowy wparli;