Strona:Iliada2.djvu/088

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Hektor widząc, że Atryd z boiu się oddalał,        283
Tak do rycerskich czynów Troiany zapalał:
„Troianie i Likowie! postawcie się śmiele,
Okażcie zwykłe męztwo wierni przyiaciele:
Naystrasznieyszy mąż z Greków ranny uszedł z pola,
Nam zwycięztwo przeznacza dziś Jowisza wola.
Nuż! dla tém większéy chwały, ścisnąwszy orszaki.
Na lud Grecki dzielnemi natrzyycie rumaki.„
Temi słowy zapala umysł boiu chciwy.
Jak psy ręką i głosem zachęca myśliwy,
By na lwa lub odyńca uderzyły śmiele:
Tak swoich grzeie Hektor: on piérwszy na czele,
Podobny bogu, który losem woyny włada:
I na zażarte Greki tak gwałtownie wpada,
Jak wicher, gdy się nagle powietrze zachmurzy,
Wylatuie z obłoków i Ocean burzy.
Kogo piérwszego, kogo ostatniego pobił
Hektor, kiedy go chwałą niebios pan ozdobił?
Piérwszy Assey, a drugi Autonoy zabity,
Daléy Dolop, Agelay i mężny Opity,
Upadł Ezymnus, Ofelt, Orus, i ty w boiu
Nieznaiący się cofać, ległeś Hypponoiu.
Tych naprzód wodzów ściele, liczne szyki potém,
A iak wicher, z ogromnym waląc się łoskotem,
Pędzi obłok, od lekkich Zefirów zebrany,
Od iego szturmów mętne wznoszą się bałwany,