Strona:Iliada2.djvu/046

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dziły na kolanach dziadów, iako naymilszy dla nich upominek.

W. 509.

Wszakże Prośby Jowisza wielkiego są plemię.

Allegorya o Prośbach tak ieſt piękna, że nawet nieprzyiaciele sami Homera w tym punkcie oddali mu zupełną sprawiedliwość. Wolter mieysce to z zwyczayną swemu pióru łatwością i świetnością przełożył.

W. 535.

Bili sie Etolowie i mężne Kurety.

Kureci dawni mieszkańcy części Etolii. Miaſto ich Plerona, Kalidon zaś Etolów.

W. 635.

Zawzięty! nielitosny, a wszakże zapłata,
Nie iednemu nagradza, śmierć syna i brata.

To mieysce oznacza obyczaie bohatyrſkiego wieku, kiedy ieszcze sądów o zabóyſtwo ustanowionych nie było. W boiaźni zemſty od krewnych, zabóyca kray opuszczał, albo ugodziwszy się z niemi, tak dopiero bezpieczny w swym domu zoſtawał.

W. 640.

I o coż ten gniew straszny? dla iednéy kobiety:

Wyrzut oſtry, iakoby Achilles bardzo był zatopiony w kobietach. Oyciec przebacza śmierć syna: Achilles wzięcia iednéy branki przebaczyć nic może!

W. 653.

Do téy pory chcę zostać od boiu daleki.

Oświadczył Achilles Ulissesowi, że iutro odiedzie. Poruszony mową Fenixa, powiada, że się namyśli, czy ma odiechać, czy zoſtać. Wreście maiąc wzgląd na wyrzuty Aiaxa, oświadcza, że dopiéro wtenczas weźmie się do broni, gdy nieprzyiaciel na obóz iego uderzy. Trudno lepiéy utrzymać charakter człowieka nieubłaganego.