Strona:Iliada2.djvu/023

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Po zgubie, ból uczuiesz, lecz pożna ta żałość:        257
Uprzedź więc dzień okropny, i day Grekom całość.
Ach! przyiacielu, wspomniy na oyca przestrogę,
W sam dzień, gdy cię wyprawiał do Atryda w drogę.
Synu, rzekł: ieśli zechce Juno i Pallada,
Ich łaska bohatyrską odwagę ci nada:
Ty hamuy dumne serce i umysł niezgięty:
Lepsza ludzkość, silnieysze dobroci ponęty.
Chroń się zaciekać w gniewie, który wiele szkodzi;
Tak cię będą poważać i starzy i młodzi.
Lecz upomnienia oyca wyszły ci z pamięci.
Uspokóy się choć teraz, uśmierz się w niechęci;
Niechay rozum nad serca zapałem przemaga.
Agamemnon drogiemi darami cię błaga:
I byś tylko cierpliwie wysłuchać mię raczył,
Powiem, iakie ci dary dopiero przeznaczył.[1]
Dziesięć talentów złota, siedm troynogów czystych
Dwadzieścia naczyń, koni dwanaście ognistych
I zwycięzkiemi w polu wsławionych zawody:
Nie byłby ten ubogi, coby te nagrody,
Coby to wszystko złoto w swych ręku posiadał,
Które mu koni iego zwycięzki bieg nadał;
Siedm dziewcząt zaleconych przemysłem i ciałem,
Które, gdyś podbił Lesbos, wziął dla siebie działem,
Przenoszące pięknością cały ród niewieści:
A między niemi wzięta Bryzeis się mieści.

  1. Powtórzony wykład darów ma więcéy uroczyſtości, niż gdyby powiedział Poeta, że Ulisses liczył te same dary, które w mowie swoiéy Agamemnon wymienił. Tém bardziéy wzbudzona ieſt ciekawość, iak przyymie Achilles te wspaniałe ofiary.